sobota, 22 kwietnia 2017

"PREZENT" HANNA FLESZAR



Budowa wymarzonego domu może wydawać się pięknym doświadczeniem. Przecież wystarczy kupić projekt domu, ogarnąć trochę dokumentacji, znaleźć ekipę budowlaną, a potem wybrać kolory ścian i kupić meble. Nic prostszego! Ale czy aby na pewno? Hanna Fleszar nie przypuszczała, że będzie musiała zapłacić tak wysoką cenę za to marzenie. 

Temat budowy domu nie jest mi obcy, gdyż sama od kilku lat toczę nieustającą walkę o własne gniazdko. Dokładnie takie jak wykreowało mi się w głowie pewien czas temu. Od momentu powstawania projektu do czasu obecnego naniosłam sporo zmian we wnętrzu, a że większość prac wykończeniowych wykonuję własnymi rękami, to nie komplikuję życia ekipom budowlanym, choć nie ukrywam, że ukończenie budowy przeciąga się w czasie. Jednak teraz efekt we wnętrzach jest dokładnie taki, jaki zamierzyłam. 

Autorka książki „Prezent” wraz z Mężem miała podobny plan, a nawet jeszcze bardziej ambitny, gdyż postanowili cały budynek postawić sami, własnymi siłami. A to nie lada test, ponieważ nie jest to dom murowany klasycznym technikami, tylko o konstrukcji szkieletowej, ekologiczny i energooszczędny. Dom tak zwany pasywny. Mimo, że mieszkamy w czasach, gdzie wszystko jest możliwe, nadal powstaje mało domów w tej technologii, więc małżeństwo miało spore wyzwanie.

Początki budowy były piękne. Mąż informatyk, biegły w rysunkach technicznych, cyferkach i komputerach wyrysował cały budynek, co do milimetra. Plany powędrowały do firmy architektonicznej na przerysowanie i zatwierdzenie. „Wystarczyło” ogarnąć biurokrację i można było zacząć inwestycję, która w ciągu dwóch lat miała być ukończona. Żona (w książce nie występują żadne imiona tylko postacie jak żona, mąż, córka, mama itp.) podekscytowana początkiem budowy zaczęła nawet uprawiać ogródek z kwiatami i warzywami, by po przeprowadzce mieć własne plony. Jednak nic nie jest takie piękne, jak się wydaje. Z czasem wszystko zaczęło się komplikować co sprawiło nieoczekiwane splot wydarzeń. Pewnych dramatów nie można przewidzieć, jednak te mogą mocno namieszać w życiu, wcale nie zmieniając go na lepsze. Autorka musiała jednak walczyć o własne marzenia. Nawet jeśli poświęciła dosłownie wszystko, co w życiu miała najlepsze.

„- A wiesz, straciłam wiarę. Tyle się modliłam i nic. Zero pomocy. 
To znaczy wiem, że Bóg jest, ale go nie obchodzę. 
Albo jest sadystą, patrz tylko, jak cierpię, i nie chce pomóc, 
bo przecież może - jest wszechmogący.” 

Prezent” nie jest zwykłą powieścią o marzeniach, to dziennik budowy połączony z wydarzeniami z życia autorki, których doświadczyła podczas tego czasu. Można by rzec, że to raczej pamiętnik z krótkimi wspomnieniami z danego dnia, gdzie głównym tematem jest budowa. Książka nie należy do grubych, a „działy” są króciutkie i łatwo przyswajalne. Nie możemy tu za bardzo pisać o stylu, bo to pierwsza książki Fleszar, a treść jest raczej prosta i treściwa. Jednak bez trudu odczuwamy wszystkie emocje, które targają kobietą, radość, nadzieje, smutek, żal, złość czy bezsilność. 

Ciekawa okładka, choć mogłaby być bardziej odwzorująca fabułę, i intrygujący opis od razu skłoniły mnie do sięgnięcia po książkę, a tym bardziej, że tematyka budowlana jest mi bliska. Jednak nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Fabuła mnie zaskoczyła i jednocześnie utwierdziła w przekonaniu, że osoby chcące się budować, muszą mieć silną wolę i wiele cierpliwości. Bo rzadko kiedy wszystko idzie zgodnie z planem. Pozycję tą polecam przede wszystkim czytelnikom, którzy są w trakcie takiej inwestycji lub dopiero będą stawać przed podobnym zadaniem. Ta książka trochę przygotuje potencjalnych właścicieli nowego lokalu do tego, wymagającego zaangażowania, marzenia.


Moja ocena: 5/6

Tytuł: Prezent
Autor: Hanna Fleszar
Gatunek: Obyczajowa, Na faktach, Reportaż
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 267

Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu:

5 komentarzy:

  1. Przyznam szczerze, że jestem zaskoczona formą tej powieści. Pierwszy raz spotykam się, żeby ktoś opisywał etapy budowania swojego domu. Hmm, muszę przyznać, że jestem zaintrygowana. I to bardzo...

    Ania (ksiazkowepodrozeanny.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To także moja pierwsza styczność z tego typu książką :)

      Usuń
  2. Książka nie dla mnie, bo nie interesuje się taką tematyką. mój blog

    OdpowiedzUsuń
  3. Jutro zacznę poszukiwania tej książki. Może okazać się, że zupełnie niepotrzebnie mamy tyle rozczarowań przy budowie naszego domu. To chyba normalna sprawa, tylko nie każdy o tym mówi głośno. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, czasami przyjemnie poczytać o innych ludziach, którzy zmagają się z podobnymi problemami co my.

      Usuń

Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)