Romantyczna historia niczym z filmu amerykańskiego wykreowana przez Beatę Majewską zawładnie sercami wielu polskich dziewczyn. Przystojny i inteligentny adwokat oraz młodziutka i nieobyta w świecie luksusu panna z małej miejscowości. Czy związek tych dwojga może się udać? Tym bardziej, kiedy wszystko zaczyna się od tajemnic i intryg, a dokładnie od misternie ułożonego planu „Żona”?
Hugo Hajdukiewicz musi szybko zmienić stan cywilny, jeśli chce spełnić warunki testamentu po wuju. Dlatego szuka młodej, inteligentnej i oddanej związkowi kobiety, która nie tylko zgodzi się na szybki ożenek i podpisanie intercyzy, ale również nie będzie miała nic przeciwko dzieciom. Ale takową dziewczynę trudno wyłuskać spośród wielu mieszkanek Krakowa. Wraz z kumplem wpada na nietypowy pomysł znalezienia tej jedynej. Zrobią konkurs na żonę. Wystarczy, że studentki, które zgłoszą udział w konkursie napiszą referat na temat różnic w percepcji idealnej żony i idealnego męża na przełomie XX i XXI wieku. Prościzna. Łucja więc bez wahania podejmuje wyzwanie, tym bardziej, że główną nagrodą jest aż tysiąc złotych, co bardzo ulepszyłoby stan finansowy biednej studentki. Początkowo wszystko idzie zgodnie z planem Hugona. Ale „los” i „przeznaczenie” często mają swój własny plan wobec ludzi, co tylko komplikuje niecny plan mężczyzny. Czy Łucja spełni jego oczekiwania? I czy dziewczyna z biednego domu odnajdzie się w świecie pełnym luksusów i intryg?
Gdy tylko zobaczyłam informację o tej książce, z miejsca się w niej zakochałam. Ta okładka jest powalająca. Wymyślna historia o skromnej dziewczynie i starszym od niej prawniku także mnie zaintrygowała. Wiedziałam, że muszę szybko się zabrać za czytanie „Konkursu na żonę”. Ale czy książka spełniła moje oczekiwania i czy postawiona przeze mnie poprzeczka nie była zbyt wysoko?
Nie ukrywam, że początek książki mocno mnie rozczarował. Zachowanie Huga było prostackie i próżne, a traktowanie kobiet przedmiotowo wcale nie ułatwiało mi polubienie jego osoby. Postać Łucji także nie była moim faworytem. Dziewczyna była głupiutka, naiwna, zbyt infantylna oraz dziecinna. Natomiast dialogi były na niskim poziomie, jakbym czytała wypowiedzi nastolatków. Dużo potocznego i hipsterskiego slangu, który momentami był mi nawet trudny do zrozumienia, tym bardziej sprzeczny z charakterami osób, które je wypowiadały.
„- E… laska, skąd taki żałobny look? Na pogrzeb idziesz czy na randkę?
-Ona chyba nie chce nigdzie iść. -Marta wzruszyła ramionami.
-Łuki, no powiedz coś zombiaku.
- Co mam zrobić? Iść?
- No rejczel? Przecież nie zje cię na kolacji. -Ola ryknęła śmiechem.”
Jednak historia była ciekawa, więc mimo wszystko przemogłam się i następnego dnia, ze świeżym umysłem wróciłam do powieści. A tu pełne zaskoczenie. Od połowy książki coś zaczęło się zmieniać. Bohaterzy pokazywali „pazurki”, a pensjonarski i bezosobowy styl powoli odchodził w zapomnienie. W końcu zaczęłam odczuwać emocje związane z wydarzeniami z książki. Dopiero na samym końcu stwierdziłam, że prosty język i łatwowierność Łucji już mi tak nie przeszkadza, a mało tego, nawet zaczęłam lubić tą dwójkę.
Trudno mi jest ocenić styl i poziom pióra pisarki, gdyż nie czytałam żadnych jej wcześniejszych powieści, jedynie co mogę powiedzieć, że ta historia ma potencjał, który nie do końca został wykorzystany. A szkoda, bo to naprawdę mógł być wielki hit. Nie mniej końcowe wydarzenia trochę mnie zadziwiły i zaintrygowały na tyle, że chętnie będę wyczekiwać kolejnej części losów Łucji i Hugona. Mam nadzieję, że autorka dobrze wykorzysta zawiłe wydarzenia z końcówki książki.
„Konkurs na żonę” jest bardzo lekką powieścią i moim zdaniem bardziej skierowana do młodych kobiet, nadal marzących o idealnym księciu z bajki, który zapewni im niesamowite życie i szczęśliwą przyszłość. Historia zaczyna się dość banalnie, jednak wcale taka nie jest. I może właśnie dlatego, mimo wielu wad, dobrze ją oceniam.
Moja ocena: 4/6
Data premiery: 10.05.2017
Tytuł: Konkurs na żonę
Autor: Beata Majewska
Gatunek: Romans, New Adult
Wydawnictwo: Książnica
Ilość stron: 303
Niestety nie jestem romantyczką i ta historia pewnie do mnie nie trafi. Za to bardzo przyjemni czytało się Twoją recenzje. Muszę przyznać, że okładka tej książki jest prześliczna :) .
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Jestem ciekawa, czy inni widzą tą powieść podobnie, czy może kompletnie inaczej. Jestem chyba drugą osobą, która zrecenzowała tą książkę. Wolałabym mieć bardziej pozytywną ocenę, jednak wierzę, że druga część mnie pozytywnie zaskoczy :)
UsuńLektura "Konkursu" już mną, recenzja jeszcze przed więc to, co o niej sądzę niech na razie zostanie moją słodką tajemnicą :-)
OdpowiedzUsuńZdradzę tylko, że moja opinia będzie bardziej na plus, chociaż jest w książce pewna "kwestia", która bardzo mnie zaskoczyła...
chyba się skuszę na tą książkę mój blog
OdpowiedzUsuńOkładka piękna jednak historia jakoś do mnie nie przemówiła.
OdpowiedzUsuńwww.worldbysabina.blogspot.com