poniedziałek, 16 listopada 2015

"SKAZANI NA BÓL" AGNIESZKA LINGAS-ŁONIEWSKA


Do tej pory przeczytałam już kilka pozycji Agnieszki Lingas-Łoniewskiej i byłam nimi zachwycona, więc jak tylko pojawiła się książka „Skazani na ból” musiałam ją mieć i od razu zabrałam się do czytania.

Książka opowiada historię dwójki nastolatków, dwudziestoletniego Aleksa i osiemnastoletniej Amelii, którzy oboje mieli traumatyczną przeszłość, jednak mimo wszystko połączyła ich wielka, niepowtarzająca się już miłość. Niestety fatalne zrządzenie losu chciało, by On był skinheadem, wierzący tylko w „białego” człowieka, a inne kultury i narodowości nie powinni żyć w Polsce i kalać czystości Polaków.

„-Dwóch Żydów kłóci się pod prysznicem. Nagle jeden rzuca w drugiego mydłem, a ten na to: ”Matki do tego nie mieszaj!”
-Nie lubię takich kawałów- powiedziałam i skrzywiłam się.
-Amelka, luz, my tylko o Żydach takie teksty sadzimy.
-I o cyganach!
- I Murzynach.
-I brudasach wszelkiej maści.
- I o jebanych Chinolach. I kebabach.
-Bo musimy zagwarantować byt naszych ludzi i przyszłość dla białych dzieci!”

Natomiast Amelia była z pochodzenia Żydówką… Czy Aleks pomimo swoich przekonań posłucha serca i  zostanie dalej z Amelią? Jak potoczą się ich losy, po wyjściu na jaw kim jest dziewczyna? Tego musicie się dowiedzieć sami.

Moje pierwsze odczucie po przeczytaniu kilku rozdziałów było... niezbyt pozytywne. Dużo wulgaryzmów, bardzo proste wypowiedzi, a bohaterzy wydali mi się jacyś mało inteligentni i ciekawi. Dopiero w połowie książki zdałam sobie sprawę, że tak naprawdę to wszystko mi nie przeszkadza, bo liczy się morał, jaki można wyciągnąć z tej historii. Z czasem nawet dialogi okazały się bardziej błyskotliwe, natomiast postacie opisujące swoje przemyślenia wciągały czytelnika jeszcze mocniej.

Moim zdaniem książka ma drugie dno. Wydaje mi się, że głównym przesłaniem nie jest potęga wielkiej miłości, tylko propagowanie tolerancji wśród ludzi. Jest to temat bardzo na czasie, bo Polacy nie zawsze są empatyczni czy wyrozumiali wobec obcych religii czy kultur.

Wracając do powieści, suma summarum, może nie powaliła mnie na łopatki, ale na pewno cieszę się, że ją przeczytałam i nie odpuściłam na początku. Mogła być napisana stylem bardziej wyszukanym i momentami subtelniejszym,  ale może właśnie o to chodziło, żeby poruszyła czytelnika. Na pewno jeszcze sięgnę po inne powieści pisarki.

Ocena: 4+/6
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Novae Res



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)