wtorek, 15 grudnia 2015

"ZAGINIĘCIE" REMIGIUSZ MRÓZ


Lubiany przez chyba wszystkich duet doświadczonej prawniczki Chyłki i młodego aplikanta Zordona powrócił w drugim tomie powieści Remigiusza Mroza. Po „Zaginięcie” sięgnęłam z czystej ciekawości, spodziewałam się jeszcze bardziej tajemniczej i intrygującej fabuły niż w „Kasacji”. Niestety oprócz ciętych ripost energicznej prawniczki i wielu intryg, odczułam także lekki zawód.

Minęło sporo czasu od ostatniej wspólnie prowadzonej sprawy dwójki obrońców. Jednak gdy w środku nocy Chyłka otrzymuje telefon od starej znajomej, że jej trzyletnia córeczka zniknęła, kobieta bez zastanowienia dzwoni po swojego aplikanta i wyruszają na Suwalszczyznę. Bogate małżeństwo Szlezyngier, zamieszkujący domek letniskowy pod lasem, zostają oskarżeni  o porwanie, a nawet zamordowanie swojego dziecka. Niestety pracownicy kancelarii „Zelażny i McVay” im bardziej zagłębiają się w sprawę, tym więcej znaków zapytania i niewiadomych otrzymują. Czy rodzice faktycznie są winni zarzucanych im czynów? Czy  niezawodna do tej pory Chyłka podoła wyzwaniu obrony? A najważniejsze pytanie. W jaki sposób zaginęła dziewczynka i czy żyje?

"-Więc dlaczego wzięłaś tę sprawę?
-Jej dziecko zniknęło. Co miałam robić?
-Na przykład odmówić. Będzie z tego niezły syf.
-Niezły syf to też niezły rozgłos. (…)
-Na razie nic nie wiemy.
-Wiemy, że pozbyli się własnego dziecka."

Czytając same pochlebne recenzje na temat „Zaginięcia” miałam nadzieję, na naprawdę genialną fabułę, jednakże mam mieszane uczucia… Początkowo, akcja była dość wartka, telefon w nocy, szybki wyjazd prawników, aresztowanie, pierwsza rozprawa w sądzie. Jednak brak dowodów spowodował, że przebieg sprawy zaczął zwalniać. Pojawiało się co raz to więcej niewyjaśnionych tajemnic, co dodawało dramaturgii, mimo to wszystko zaczęło się przeciągać. W połowie książki odłożyłam ją na kilka dni, bo najzwyczajniej na świecie, znudziła mnie. Jednak przemogłam się i postanowiłam ją dokończyć. Oczekiwałam, że wyjaśni się chociaż część zdarzeń, które pozwolą na snucie własnych wyobrażeń na temat zaginięcia dziecka. Czy żyje, czy zostało porwane przez rodziców, a może przez osobę postronną. Ale nie wiele się zmieniało. Było kilka niespodziewanych obrotów akcji, ale nadal nie znajdowano nowych dowodów zbrodni.  Było dużo przepychanek słownych między obrońcami, a prokuratorem. Sporą część książki obejmowały rozprawy. Ale miałam wrażenie, ze gonią własne „ogony”. Dopiero ostatnie kartki wyjaśniły motywy, jakimi kierowała się osoba winna przewinienia, które zostały opisane połowicznie, moim zdaniem za krótko.


Podsumowując „Zaginięcie” nie jest złą książką, ale mogłaby być jeszcze lepsza. Mróz poprawił błędy popełnione w pierwszym tomie, opisując dokładniej przebieg rozpraw, ale zakończenie nadal nie  wprawiło mnie w osłupienie, tak jak powinno zaskakiwać w thrillerze, nawet polskim, takiego kalibru.  

Darmowy fragment można przeczytać tutaj.

Moja ocena: 4-/6

Gatunek: Thriller prawniczy
Wydawnictwo: Czwarta strona

 Ilość stron: 512

2 komentarze:

  1. Hmm... zgoła odmienna recenzja od tej, którą czytałam dzisiaj ;)) Książkę mam już na półce, niebawem przeczytam i sama się przekonam:) Ciekawe, w którym gronie się znajdę, czy wśród zachwyconych, czy lekko rozczarowanych? :) W przypadku Ekspozycji miałam ambiwalentne odczucia, niby wątek bardzo ciekawy, książkę czytało się sprawnie, szybko i zainteresowaniem, a jednak główny bohater trochę mnie rozczarował, taki superbohater nie do ruszenia :) Nie zmienia to jednak faktu, że zawsze chętnie sięgam po kolejną książkę tego autora :) Pozdrawiam ciepło i życzę przyjemnego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że oczekiwania przerosły odczucia. Ja mam przed sobą "Kasację" więc znany duet jest dla mnie znany tylko z recenzji, ale z chęcią wyrobię sobie własną opinię o pierwszej i drugiej części thrillera. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń

Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)