Takich historii była już z setka, a jednak za każdym razem ciągnie nas jakaś tajemnicza siła do przeczytania kolejnej, sto pierwszej książki o rycerzu na białym rumaku i nieśmiałej dziewczynie, między którymi wybucha uczucie silne niczym wulkan i nie gaśnie nawet w zetknięciu z górą lodową. „Manwhore” to nie jest klasyczny erotyk, nie jest też zwykłym romansem, to coś pomiędzy, co wciąga i magnetyzuje do ostatniej strony.
Nie znałam poprzednich powieści Katy Evans, pomimo że słyszałam o niej wiele dobrego. Jednak pozycje z tego gatunku ostatnio mi zbrzydły. Dość już miałam historyjek miłosnych pisanych na jedno kopyto, jednak czasem trzeba zrobić sobie przerwę między książkami o seryjnych, socjopatycznych mordercach, czy losach poniżanej i poniewieranej niczym niewolnica muzułmance. Erotyki są właśnie taką odskocznią, idealne na jesienne wieczory. „Manwhore” jest właśnie taką pozycją. I żeby nie zmylił was tytuł, nie jest o żadnym żigolaku czy facecie na telefon.
Już od pierwszych stron zaczynamy porównywać tą historię z powieścią o Szarym. Młoda, skromna i trochę nieśmiała dziennikarka musi napisać artykuł demaskujący miliardera, babiarza, imprezowicza. Tak więc ma bardzo dużo podobieństw, ale różni się kilkoma kwestiami. Rachel nie jest aż tak głupiutka, naiwna czy niezdarna. Nie irytuje czytelnika swoją osobą, jest dojrzalsza. Bogaty Malcom Saint, może i nie jest święty, jednak nie wywyższa się tak mocno co Szary, nie odnosi się z kasą (może oprócz aut), nie kryje niesamowicie mrocznej przeszłości czy nie przejawia żadnych zachowań maniakalno- socjopatycznych. Jest „normalną” osobą, która ma wszystko oprócz miłości, której unika jak ognia.
„-Przy mnie zachowujesz się inaczej niż na co dzień.
-To przez ten znaczek który nosisz. Ten z napisem „ostrożnie, towar delikatny i kruchy”.
- Nie jestem delikatna i krucha.
-Jesteś, i to bardzo, że zapakowałaś samą siebie w karton, żeby się nie potłuc.
-Lubię swoją strefę bezpieczeństwa.
-Kiedy wyjdziesz z tego swojego kartonu, to ja będę na ciebie czekał.”
Wątek jest przewidywalny, czego się spodziewałam. Jednak jak na erotyk przystało, brakuje w książce pikantniejszych scen. Wszystko jest raczej subtelne i ludzkie, takie „normalne”. Nie znajdziecie tam scen BDSM czy innych ekstremalnych figlów łóżkowych. Dlatego powiedziałabym, że to bardziej romans z pewną dozą erotyku niżeli erotyk w czystej postaci. Nie mniej czyta się go dobrze, historia jest spójna, bez mega histerycznych i naiwnych sytuacji. Jako, że nie spodziewałam się po niej fajerwerków, to też nie zawiodłam się. Powieść była dokładnie taka, jak sądziłam że będzie. Wciągająca, romantyczna, z zakończeniem w najmniej odpowiednim momencie.
Gdyby ktoś mnie zapytał, komu poleciłabym książkę, to zapewne odpowiedziałabym, że początkującej czytelniczce erotyków. Historia Rachel i Malcolma jest grzeczna i grzeszna jednocześnie. Idealna na początek przygody z tym gatunkiem, kiedy to jeszcze chce się czytać łagodne powieści z panem idealnym, wielkiej miłości i niesamowitym bogactwie.
Moja ocena: 4/6
Tytuł: Manwhore
Autor: Katy Evans
Cykl: Manwhore. Tom I
Gatunek: Romans, Erotyk
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 400
Miałam ochotę na tę książkę, ale do początkującej czytelniczki powieści erotycznych nie należę, więc podejrzewam, że owa historia zawiodłaby mnie.
OdpowiedzUsuńJest słodka, lekka i przewidywalna, ale i całkiem przyjemna i wciągająca. W zależności jakie masz oczekiwania. Jedni się zakochają, drudzy wynudzą.
Usuń