poniedziałek, 7 grudnia 2015

"COLLIDE", "PULSE" GAIL MC HUGH

„Nie znoszę tego, że tak mi się podoba, jak on się we mnie wpatruje. Nie znoszę tego, że nie mogę przestać na niego patrzeć. I nie znoszę, że w ogóle o tym myślę.”

„Collide” wcale nie jest książką pełną scen ostrego seksu czy mrocznych wyznań, to raczej historia idealnego romansu pomiędzy megaprzystojnym i megabogatym playboyem Gavinem, a skromną nauczycielką ze szkoły podstawowej Emily. Trzecią postacią tego „trójkąta miłosnego” był Dillon, aka „Debillon”, czyli przyszły i niedoszły mąż Emily.

Ale od początku. Emily przeprowadza się do Nowego Yorku do Dillona, swojego obecnego chłopaka, który pomógł jej przetrwać trudne chwile po śmierci jej mamy. Podczas jej tymczasowej pracy w restauracji poznaje milionera Gavina Blake’a, który powala ją na kolana swoim wdziękiem osobistym i wyglądem. Niestety dziewczyna tkwi w nie do końca szczęśliwym związku z Dillonem, który coraz częściej niszczy psychikę kobiety i podważa jej pewność siebie. Jednak prawda szybko wychodzi na jaw. Gavin pomimo, że jest nie osiągalny, bo jest przyjacielem Dillona, chroni dziewczynę przed całym światem, ciągle próbując ją zdobyć. Czy przyjaciel odbije dziewczynę kumplowi? Czy miłość będzie silniejsza od znajomości między kolegami?   

Jak zwykle opierałam się przez pewien czas tej książce, bo czułam, że może być przesłodzona i nudna. Trochę miałam racji w tym przypadku, gdyż faktycznie sporo sytuacji i dialogów przepełniona była „cukierkowymi” opisami czy wyznaniami.

„ Boże, wyglądała cudownie, jak księżniczka wśród wieśniaków. Ledwo mógł oddychać.
Usiłując się opanować, sięgnął po jej dłoń, królewskim gestem uniósł do ust i złożył na niej delikatny pocałunek.
- Brak mi słów, tak cudownie dziś wyglądasz.
- Dziękuje. Ty też wyglądasz świetnie.”

Było jednakże kilka scen pełnych dramatyzmu, które trzymały moje nerwy napięte jak postronki, dzięki którym ta historia miała smaczek. Styl książki należy do tych lekkich, idealnych na zimowe wieczory pod kocem, ale zdarzały się teksty, od których aż mnie mierziło, w szczególności wypowiedzi Dillona, były chamskie i gburowate.

Podobało mi się za to bardzo poczucie humoru bohaterów, zabawne opisy gier, jak gra w kapsle, czy mania na ozdabianie wszystkiego w kolorach Jankesów.   


„Pulse” to drugi tom powieści o Emilly i Gavienie, gdyż pierwszy, co było oczywiste, zakończył się w najmniej oczekiwanym momencie. W sumie trudno mi ocenić, która część była ciekawsza, a w której działo się więcej. Czasami chciałam już skończyć czytać tą historię, bo momentami była aż nadto przesłodzona i wiedziałam, że już niczym mnie nie zaskoczy. Byłam już trochę zmęczona przydługim opisem niesamowitej miłości, jednak dotrwałam do końca. 

Wbrew wszystkim minusom, które tu opisałam, książka nie jest zła, tylko przewidywalna i bardzo subtelna jak na erotyk przystało.  Niektóry na pewno zachwyci, niektórzy powiedzą, że powieść jest strasznie nudna. Ocenić musicie sami.

Moja ocena:4+/6
Gatunek:Powieść erotyczna/romans
Wydawnictwo: Akurat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)