Dubaj od pewnego czasu jest miastem w świetle jupiterów, magnetyzuje swoją przedsiębiorczością, czaruje swoim ogromem i ekscytuje każdego swoimi opowieściami o niesamowitych projektach. To metropolia, gdzie zaciera się granica kultury wschodniej z zachodnią. Jest księstwo, w którym wszystko jest największe, najszybsze, najnowsze i najdroższe. Ale czy ten splendor jest prawdziwy?
Jacek Pałkiewicz, podróżnik, reporter i odkrywca z wieloletnim doświadczeniem w swojej najnowszej powieści zdradza nam informacje, które wręcz wbijają w fotel. W dość dosadny sposób obala mity o tym luksusowym emiracie kręcącym się wokół pieniądza, gdzie wszystko musi być światowej klasy, czyli trafić do Księgi rekordów Guinnessa. Nawet okładka olśniewa czytelnika swoim minimalizmem w barwach czerni i złota, czyli kolorów dominujących w tym mieście. Wiedziałam od samego początku, że ta pozycja mnie nie zawiedzie, a wiedza wyciągnięta z treści zmusi do głębszych rozważań. I tak też było.
„Do hotelu Burdż al-Arab przychodzi facet z walizką i ściszonym głosem zwraca się do recepcjonisty, że chciałby przechować w sejfie swoje oszczędności, sto tysięcy dolarów. Na to słyszy odpowiedź: „Proszę nie szeptać, ubóstwo to żaden wstyd.”
Polacy, jak i społeczność innych europejskich krajów, zna Dubaj jako ikonę urbanistycznego kapitalizmu, gdzie w niesłychanie szybkim tempie wyrastają nowe inwestycje, zachwycając swoją przesadnością praktycznie każdego. Do czasu. Bo po kilku dniach lub miesiącach większość z nich zadaje sobie pytanie: Czy Dubaj jest faktycznie krainą z dziecięcych marzeń?
„To sztuczny raj, gdzie człowiek nie znajdzie rzuconego na ulicę skrawka papieru, niedopałka, czy puszki coca-coli, gdzie publiczne toalety w supermarketach i stacja metra wydają się salami operacyjnymi w szwajcarskiej klinice, pozwala na jakiś czas zapomnieć o realiach naszych miast.”
Wraz z Jackiem i jego żoną Lind,ą udajemy się w podróż do cudów powstałych w emiracie. Dzięki dokładnym opisom, które broń Boże nie są nużące, zwiedzamy siedmiogwaizdkowy hotel Burdż al.-Arab, jadamy orientalne potrawy w najdroższej restauracji czy robimy zakupy w ogromnych centrach handlowych, które szczycą się setkami sklepów z luksusową biżuterią, czy odzieżą od znanych projektantów. Jednak taki Dubaj zna każdy, przynajmniej na obrazku czy z opowiadań. Ale to księstwo kryje swoją drugą „twarz”, tą mniej reprezentatywną, uboższą, prawdziwszą.
Mówi się, że Dubaj pomimo napływu różnych „obcych” to nadal kraj arabski, gdzie prawo shariatu jest najważniejsze, niepodważalne i bardzo restrykcyjne. I tak jest, po części. Jednak prawda wygląda z goła inaczej. Na ulicach jest wiele kobiet ubranych w hidżab i abaję, ale po wnikliwym spojrzeniu widać strój pełen haftów i ozdób, a od strony wewnętrznej złocony materiał. Emiratki są pewne siebie, często obojętne wobec innych i prawie nigdy nie okazują najmniejszych oznak zainteresowania światem. Tutejsze panie są jak wycięte z żurnala, perfekcyjny makijaż, drogie szpilki czy modny ubiór, kryjący się pod czarną szatą. Tu kobiety są ambitne i inteligentne, kończąc studia zza granicą podejmują pracę często na kierowniczych stanowiskach, lub wybierając zawody takie jak: prawnik, inżynier czy lekarz. Nie lubią oszczędzać i z ogromną przyjemnością wybierają się na zakupy do najdroższych butików na świecie.
„Mentalnie już jesteśmy inne, a tylko w waszych europejskich głowach wciąż funkcjonujemy w świecie, w którym traktowane byłyśmy jak niewolnice. Nasi mężowie nie należą już do tych muzułmanów, którzy traktują kobiety jak mniej wartościową połowę ludzkości.”
Podobnie sytuacja tyczy się mężczyzn, którzy wydają krocie na zakup najdroższego samochodu, by był szybszy od innych i bardziej rzucający się w oczy. Jednak markowe auto to nie wszytko, tutaj respekt wzbudzają także numery tablic rejestracyjnych, a ich cena waha się w granicach czterystu tysięcy dolarów nawet do kilku milionów.
„Z powodu sprzeczności wynikających z otwarcia na świat zachodni, a jednocześnie próby zachowania wartości i przepisów wynikających z islamu nieraz gubię w Dubaju granicę między fikcją a prawdą, czy między postępem a tradycją.”
Dla zachowania pozorów mężczyźni w ciągu dnia są przykładnymi mężami, a w rzeczywistości po nocach szaleją po klubach, gdzie alkohol leje się strumieniami, a prostytucja jest na porządku dziennym. No bo „czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal”. Jednak jeśli chodzi o gwałty, to jeśli kobieta nie posiada przynajmniej czterech światków płci męskiej i to najlepiej członków rodziny, to sama zostanie ukarana za prostytucję i otrzyma karę więzienia.
Mimo wszystko Dubaj zaliczany jest do najbezpieczniejszych miejsc na świecie. To miasto posiada „oczy” dosłownie wszędzie, wszystko jest monitorowane, na ulicach nie widać umundurowanych stróżów prawa, gdyż tam porządku pilnuje tysiące tajniaków. Wszystko co dzieje się w Dubaju, jest kontrolowane poprzez paszporty, telefony komórkowe, czy rezerwację hotelu, a dane spływają bezpośrednio do policji. W razie problemu władze są w stanie, prawie natychmiast, wyśledzić osobę poszukiwaną. Ma to swoje plusy i minusy, ale taką mają politykę.
„Po raz pierwszy muszę zadać sobie pytanie nie oto,
czego jest w Dubaju za dużo, lecz o to, czego nie ma.”
W tym przypadku odpowiedź nasuwa się sama, niemal automatycznie. Brakuje tutaj orientu. W Dubaju istnieje zaledwie kilka miejsc posiadające jakąś historię i to sięgającą zaledwie stu dwudziestu lat, w których wyczuć można prawdziwy klimat wchodu. Brakuje tu także parków z ławeczkami, gdzie można by się zrelaksować po spacerze czy zatopić w literaturze. Zbyt ciepły klimat zniechęca do dłuższych wyjść na zewnątrz, chyba że jest to centrum handlowe z klimatyzowanymi sklepami. Z wielu opowieści wiem także, że klimatyzacja działa tam, aż za mocno (co jest kompletną bzdurą), gdyż na dworze temperatury osiągają około 40-45 stopni, natomiast w pomieszczeniach czy metrze termometr zazwyczaj wskazuje 16-18 stopni. Więc liczne przeziębienia są gwarantowane.
„Tym ludziom stolica luksusu zapewnia jedynie wyczerpującą pracę w spiekocie, niskie zarobki, no i nędzę. Skrajne ubóstwo Sonapuru – co jak na ironię w hindi oznacza „Miasto Złota”- mogłoby wysadzić w powietrze mit o Dubaju.”
Turyści jednak nie zdają sobie kompletnie sprawy z faktu, że właśnie w tym kraju istnieje ogromny wyzysk, wręcz niewolnictwo, imigrantów pochodzących z biednych obszarów Azji czy Afryki. Robotnicy całe dnie pracują fizycznie w koszmarnym upale, wykonując niebezpieczną pracę, posilając się mocno ograniczonymi porcjami wody, bez klimatyzowanych miejsc na odpoczynek czy opieki zdrowotnej. Natomiast po katorżniczej harówce wracają do obozowiska ogrodzonego siatką i pilnowanego strażnikami, gdzie mieszkają w skandalicznych warunkach. W pokoju koczuje po kilku pracowników i dzielą jedną łazieneczkę na piętro. O klimatyzacji można zapomnieć, a smród i upał dają się we znaki każdemu. Na dodatek zarabiają o wiele mniej niż im początkowo obiecywano, a i odejść nie mogą, bo pracodawcy zabierają im paszport. Strajkować im też nie wolno - to może doprowadzić do aresztowania.
„Islam kontra nowy York równa się 11 września,
Islam plus Nowy Jork to Dubaj”
Islam plus Nowy Jork to Dubaj”
Czy miasto zbudowane na piachach pustyni, które ma wywoływać zachwyt nowoczesnością i zdumienie świata przetrwa pod rządem zwyrodniałych finansistów oraz z taką niezdrową gospodarką? Na to pytanie trudno jest dzisiaj odpowiedzieć. Turystyka oraz zyski z ropy naftowej przynoszą Dubajowi ogromne zyski, jednak koszty utrzymania tego miasta z dnia na dzień są coraz większe. Czytając tą książkę trudno było nie myśleć o całym marnotrawstwie, który w Dubaju można zauważyć. Cały ten sztuczny splendor najpierw chwilowo fascynuje, by po chwili zniechęcić.
Może ta pozycja nie należy do najcieńszych książek, ale wzbogacona jest licznymi fotografiami, więc pochłonęłam ją w zastraszającym tempie. Język jest momentami dość łatwy, jednak miejscami trzeba pomyśleć. Sporo tam wątków politycznych, z licznymi datami i nazwiskami, jednak większość tekstu jest tak intrygująca, że się tym nie przejmujemy. O pozycji „ Dubaj. Prawdziwe oblicze” mogłabym pisać jeszcze długo, ale nie oto chodzi. Z czystym sumieniem mogę ją polecić dosłownie każdemu, kto chce poznać ten kraj lepiej. Nawet po to, by potwierdzić swoje przypuszczenia, zarówno te pozytywne, jak i negatywne, gdyż jest to miejsce tak pełne sprzeczności, że należy poznać jego obie „strony twarzy”.
Moja ocena:6-/6
Premiera: 16.05.2016
Tytuł: Dubaj. Prawdziwe Oblicze
Autor: Jacek Pałkiewicz
Gatunek: Literatura faktu, o Islamie
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Ilość stron: 330
trzeba pomyśleć o ewentualnym zakupie;]
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz tego typu książki, to powinna to być pozycja, którą musisz przeczytać :)
Usuń"Sporo tam wątków politycznych, z licznymi datami i nazwiskami" - cóż, dla mnie to tylko kolejna zaleta :D Brałbym! :)
OdpowiedzUsuńOsobiście nie przepadam za historią czy polityką, jednak wiem że dla większości będzie to zaleta. To dobrze. Gorąco polecam książkę :)
UsuńJak zapewne wiesz z naszej recenzji, w bardzo wielu przypadkach nie zgadzamy się z opinią Autora, choć bardzo cenimy p. Pałkiewicza
OdpowiedzUsuń