„Wszystko jest prawdą, nic nie jest prawdziwe.” – takie motto przedstawia nam Maria Cecylia Rajchel i chyba właśnie to zdanie idealnie charakteryzuje fabułę książki. Byłam ciekawa co autorka wymyśliła, bo zapowiedź była tak intrygująca i nęcąca, że nie mogłam się jej oprzeć.
Tak samo czuła się Luiza w momencie poznania tajemniczego Leona W., gdy podczas zajmowania miejsc w samolocie do Francji, nieznajomy zajął miejsce jej współpracownika. Na pozór czarująca rozmowa miała na celu omamić Luizę w taki sposób, by kobieta chciała odstąpić miejsce swojego kolegi na rzecz jegomościa Leona. Plan się udał. Szybko dowiadujemy się, że ta naiwna osóbka jest dziennikarką i ma nadzieję, na przeprowadzenie wywiadu z Leona, gdyż uważa go za osobowość tak nietypową i strasznie skrytą, wręcz idealną na bohatera jej artykułu.
Na dobrą sprawę nie wiele wiemy o samej Luizie, w sumie, to nic o niej nie wiemy. Ani jak się nazywa, ani skąd pochodzi, czy gdzie pracuje. Trochę więcej możemy dowiedzieć się o Leonie, który karmi ją kilkoma szczegółami swojego życia czy pochodzenia. Jednak zauważamy, że to dość ogólne i mocno filozoficzne fakty.
„Nie jestem nikim nadzwyczajnym – westchnął.
– Może trochę marzycielem i idealistą, to takie niepopularne
w dzisiejszych drapieżnych czasach. Żyję zwyczajnie,
tylko widzę trochę więcej i udaje mi się iść pod prąd częściej niż innym.”
Pierwsze strony traktowałam z dużym dystansem, bo nic specjalnego nie wnosiły do fabuły, jednak każda kolejna strona wciągała mnie coraz bardziej. Dyskusje Leona z Luizą były tak głębokie i tak mocno przesiąknięte filologicznymi zagadnieniami, bym doszła do wniosku, że chyba podobają mi się te pokrętne i niejasne dialogi. Ich dywagacje odnosiły się przede wszystkim do przyjaźni, życia czy miłości. Ten ostatni temat był poruszany kilkakrotnie, chyba ukazując tą kwestie bardzo dokładnie. Nie myślcie, że tylko te trzy wątki były tematem do rozmów tej dwójki. Rozważania dotyczyły także skomplikowanych wątków o związkóach partnerskich, przedstawiając współczesną analizę małżeństw, czyli czego w partnerstwie oczekuje mężczyzna, a co daje kobieta. Ehh… Długo by o tym pisać.
Już zaczynałam się porządnie wciągać w lekturę, gdy Luiza otrzymała od Leona list, który miał opisywać jego obserwacje ludzi napotkanych w miejscach, gdzie przebywał najczęściej. I w tym momencie miałam już dość. Tysiące zdań bez składu i ładu przedstawiających pracowników hotelu, a także ich gości. Skargi, kłótnie, opowieści o religiach czy innych nic nie wnoszących do treści krótkich wywodów. Chyba bardziej wolałabym to czytać jako kolejną zmyślną historyjkę Leona…
„ Na dobrą sprawę nie wiem jaki on jest, powiedziałabym: wielowarstwowy.”
„Dwie dusze” to nie jest klasyczna powieść, ba, nawet trudno ją zaliczyć do jakiegoś konkretnego gatunku. Nie powiedziałabym, że to obyczajówka, bo za dużo w niej nierealnych faktów, a za mało prawdziwych historii. Nawet nie przeszkadzały mi przydługie i mocno filozoficzne teksty, jednak nagły przeskok z opowieści o dziennikarce do opisów i monologów pracownicy hotelowej był dla mnie krokiem za daleko. Oczywiście na koniec, autorka co nie co nam zdradza. Ale nie za wiele. Sami musimy się doszukać drugiego dna, co poniekąd mi się spodobało. Mimo wszystko styl środkowej części mnie zirytował.
To idealna książka dla fanatyków skomplikowanych, niejasnych i frustrujących wątków. „Dwie dusze” są pełne refleksji o sensie życia, funkcjonowania świata czy psychoanaliz społeczeństwa. Nie wszystkim taka tematyka przypadnie do gustu, a raczej powiedziałabym, że zaledwie małej garstce ludzi się spodoba. Dlatego też ciężko ocenić jest tą pozycję, więc tego nie zrobię, bo moja nota mogłaby być pomocna dla jednych, a odstręczająca dla innych. A więc kim jest tajemniczy Leon?
Tytuł: Dwie dusze
Autor: Maria Cecylia Rajchel
Gatunek: Powieść obyczajowa-bliżej nieokreślona, może filozoficzna?
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 212
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)