Ostatnimi czasy spotkałam się ze sporą ilością zazwyczaj negatywnych opinii na temat Zmierzchu. Jedni uważają tą książkę za bajeczkę o wampirach dla dzieciaków, inni twierdzą, że to przesłodzona i naiwna powieść miłosna dla młodzieży. Jednak nikt nie pamięta czasów, jak powieść Stephanie Meyer wchodziła na rynek i czytali ją dosłownie wszyscy, zarówno młodzi jak i dorośli. Mroczna, tajemnicza i wzruszająca historia o miłości zwykłej dziewczyny i niesamowicie przystojnego wampira zawładnęła sercami miliony czytelników na całym świecie. Ja również zaliczam się do tego grona. Wszystkie cztery tomy „Zmierzchu” pochłonęłam w zastraszającym tempie i to niejednokrotnie. Ekranizację sagi także znam na pamięć. Dlatego jak usłyszałam wieści, że z okazji dziesięciolecia wychodzi nowa wersja dobrze znanej mi już historii, nawet się ucieszyłam. „Życie i śmierć” przedstawia „odbicie lustrzane” starej powieści, czyli teraz poznajemy losy chłopaka Beau oraz pięknej wampirki Edythe. Ale czy nowa śmiała adaptacja legendarnej już powieści zaskoczy fanów Meyer? O tym już za chwilę.
Nie byłam do końca przekonana o słuszności stworzenia tego samego, ale na nowo. Po co pisać tak podobną powieść, skoro stara była bardzo udana? Lepiej wymyślić nową historię, która mogłaby być w podobnym stylu, jednak trochę inna. Tak więc zanim otrzymałam swój egzemplarz książki, zabrałam się za darmowy fragment, co było niezbyt dobrym pomysłem. Po kilku stronach odechciało mi się czytać. Irytował mnie chłopiec nieudacznik, a pozamieniane postacie ciągle mi się mieszały. Gdy otrzymałam książkę papierową, ta szybko wylądowała na półce, oczekując „lepszych czasów”. Jednak ciągle mnie korciło. Zastanawiałam się, co autorka tam pozmieniała. Chciałam też poczuć znowu te emocje, które mną targały podczas pierwszych tomów. Więc przemogłam się i zaczęłam czytanie.
Jak już wspomniałam Beau to młodzieniec, który notorycznie przyciąga kłopoty, tym samym często narażając się na niebezpieczeństwo. Irytujące były motywy nieudolności, niepasujące do przeciętnego chłopaka, na przykład lekcje wf-u. Gdy Bella obrywała piłką, albo zahaczała paletką od babingtona znajomych, to można było to zdzierżyć, ale jak chłopak bał się oberwać piłką, to już lekka przesada. Podobnie sytuacja miała się w przypadku napraw mechanicznych. W starej wersji Bella pomagała przy motorach swojemu przyjacielowi z rezerwatu (ale jako, że to kobieta miała prawo się na tym nie znać), w tej wersji Julia Black naprawia samochód, a Beau nie ma o tym najmniejszego pojęcia. Jednak z czasem przestałam zwracać na to uwagę .
Próbując sobie wyobrazić bohaterów powieści podczas czytania, cały czas w oczach widziałam twarz Edwarda, a nie Edythe, trochę czasu musiałam poświęcić by przyzwyczaić się, że teraz jest wampirzyca zamiast wampira. Jednak najgorsze było wyobrażenie sobie rodzeństwa Cullen. Do tej pory, po przeczytaniu całego tomu, zaledwie rozróżniam kto jest kim. Strasznie to było mylące.
Niektóre wątki Meyer pozostawiła niemal identyczne, ale jest kilka sytuacji w innej kolejności. To dobrze, bo to właśnie takie szczegóły zaskakiwały.
Czytałam też opinie internautów, na temat konstrukcji, tzn. pomysł połączenia starego i nowego w jednym woluminie. Uważam, że to kompletna strata papieru. Kto weźmie do ręki owe tomiszcze, to czyta tylko nową wersję, gdy stary Zmierzch kurzy się od lat na półce. Przeczytanie obu wersji, jednej po drugiej pomiesza tylko w głowie.
Mimo wszystko nadal nie umiem ocenić tej książki. Chyba wolałabym przeczytać nową historię, poznać całkiem nowych bohaterów, nawet gdyby to nadal była opowieść miłosna wampirzycy do człowieka. Jeśli jednak, ktoś zacznie czytać „Życie i śmierć”, a do tej pory nie zna twórczości Meyer, to na pewno się zachwyci tą książką. Jednak większość, w tym ja, znając już chyba na pamięć losy Belli I Edwarda, uważać będzie czas na czytanie tego tomu za stracony. Więc jeśli nie znasz jeszcze historii tej wielkiej miłości to ruszaj do księgarni po „Życie i śmierć”, a na pewno będziesz zadowolony.
Tytuł: Życie i śmierć
Autor: Stephenie Meyer
Gatunek: New Adult, Fantastyka, Dla młodzieży, Romans
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Podejrzewałam, że będzie to kalka Zmierzchu, dlatego nie sięgnęłam po Życie i śmierć. Nie przeczytam nawet dla tych kilku fragmentów, które Cię zaskoczyły, bo znam Zmierzch i przeczytanie tej samej historii (z, o, zgrozo!, męskim odpowiednikiem Belli) raczej nie sprawi mi przyjemności :')
OdpowiedzUsuńDlatego uważam, że to jednak pozycja dla osób nieznających "starej" wersji.
UsuńCzy uwierzysz? Pierwszy akapit Twojego wpisu mogłabym podpisać też swoim imieniem:) Pomimo mojego wieku, uwielbiam "Zmierzch", całą sagę, uwielbiam książkowego Edwarda. Na moim blogu też nie mogło jej zabraknąć <3
OdpowiedzUsuńNatomiast myślę, że ostatnimi czasy fala 'hejterstwa' pod adresem tej sagi jest spowodowana nadmierną ilością powstałych książek na bazie "Zmierzchu". On w pewien sposób zapoczątkował gatunek literacki, w którym miłość między ludźmi i wampirami jest taka popularna, a życie wampirów ukazane prawie, jakby byli zwykłymi nastolatkami.
Gdybyśmy spotkały się na kawie/herbacie, siedziałybyśmy i rozmawiały aż do zamknięcia kawiarni... Intuicja coś takiego podszeptuje ;)
P.S. zazdroszczę tego egzemplarza recenzenckiego "Życia i śmierci" ;)Ja się zastanawiam dopiero nad zakupem.
A wydania poprzednich części, jak widzę, mam dokładnie te same, co Ty :)
Nie dawno organizowałam konkurs z ta książka ;p Jak fan Zmierzchu poleciłabym pożyczyć od kogoś znajomego książkę lub ebooka. Gdybym miała ja kupić, to szkoda byłoby mi kasy.
Usuń