„Doskonały umysł… Doskonały. Wiedziałem, co rodziło się w jego głowie, i wiedziałem, że wbrew wszystkiemu… kurewsko mi się to podoba.”
Agnieszka Lingas-Łoniewska po raz kolejny dostarczyła nam powieść pełną emocji, wyzwalającą dreszcze czy momenty zawahania. Co chwile zadajemy sobie pytanie. Kto zabija? I czy ambitna pani komisarz złapie mordercę na czas? Wszystko potoczy się kompletnie inaczej niż myślicie. Nic nie jest takie, jakie się wydaje, a zakończenie niemalże zwala z nóg. Ale czy każdego?
Jeśli napiszę, że wręcz ubóstwiam pióro Lingas- Łoniewskiej, to wcale nie skłamię, tylko czasem zdarzają się słabsze pozycje. I tak jest tym razem. Znając poprzednią powieść w tym klimacie, a mówię tu o Midasie, to spodziewałam się ogromnej bomby spadającej na mnie, która spowoduje rozpad mojej duszy na kawałki, ale aż tak wystrzałowo jednak nie było…
Historia zaczyna się zwyczajnie. Policja znajduje zwłoki młodej studentki historii, powoli szuka powiązań z mordercą, poznajemy tajemnicze dialogi zabójcy, jest też facet naszej policjantki i przystojny historyk. Niby wszystko to takie zagadkowe, mroczne, a jednak przez pół książki oprócz nowych ofiar i kilku randek, nie dzieje się nic więcej. Żadnej sensacji, która przyprawiłaby mnie o palpitację serca, żadnych eksplozji, szokujących zwrotów akcji czy nowych dowodów. A jeśli chodzi o mordercę, to dość szybko odkryłam, kto jest kim, choć były momenty zawahania. A to akurat dobrze.
„Wówczas…powiedziałbym Ci.. żebyś… uciekała przede mną jak najdalej. Bo jestem złym człowiekiem. Takim samym jak on.”
Pozytywnie zaskoczyło mnie zakończenie, którego kompletnie się nie spodziewałam. Było mrocznie, niemal psychodelicznie i intrygująco, czyli tak jak powinno być. Szkoda tylko, że wcześniej nie było takich momentów. Przynajmniej zbyt wiele.
Książka „W szponach szaleństwa” jest mimo wszystko dość lekką powieścią jak na thriller psychologiczny, delikatnie mroczny i bardzo zrozumiały. Całość pochłonęłam w dwa wieczory, bo byłam ciekawa czy moja teza, kto morduje studentki, jest prawidłowa. Mam jednak nadzieję, że autorka nie porzuci tego gatunku i wykreuje kolejne historie z mocnym wątkiem psychologicznym, jednak na tak wysokim poziomie jakim był Midas. Nawet dalsze losy tego psychopaty, by mnie zadowoliły :) Wracając jednak do „szponów” to polecam każdemu o słabych nerwach, bo to idealna powieść dla osób, które nie lubują się w thrillerach, ale chcą poczuć szczyptę grozy.
Moja ocena: 5/6
Tytuł: W szponach szaleństwa
Autor: Agnieszka Lingas-Łoniewska
Gatunek: Thriller psychologiczny
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron:285
Z racji zawodu interesuje mnie aspekt psychologiczny tej powieści.:)
OdpowiedzUsuńTo może Cię zaintryguje, ale "Midas" lub "Milczenie owiec" jeszcze lepsze. A trochę z innego gatunku polecić mogę serię "Dark duet" (to nie jest klasyczny erotyk, to raczej mocna powieść psychologiczna) oraz serię "Naznaczeni" Jennifer Lynn Barnes (tu też duże zaskoczenie, ale rozkręca się po 100 stronie i nie odpuszcza, aż do końca).
UsuńA mnie ta powieść kompletnie nie powaliła... Już po kilkunastu stronach poczułem znużenie... Niestety autorka nie jest zbyt oryginalna... Cóż, przy takim "zatrzęsieniu" różnej maści pisarzy niełatwo o "perełkę"... https://a-k-k-k.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozumiem, co chcesz powiedzieć. Dlatego porównując ją do Midasa, wolę Midasa ;p Nie mniej, lubię powieści z gatunku thriller psychologiczny połączony z romansem, a oprócz "Milczenia owiec" nic innego do głowy mi nie przychodzi. Może coś polecisz?
UsuńJa lubię autorkę, ale... nie każda jej historia mnie zachwyci. Narzekam, ale potem i tak biorę się za następną. :D Jestem ciekawa jakie odczucia będę miała przy tej książce, więc z chęcią niedługo się zapoznam. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie rozumiem takie postępowanie. Ja też tak mam, że mimo wszystko biorę kolejne pozycje i czytam. Omijam tylko poniektóre.
Usuń