czwartek, 8 grudnia 2016

"NIE WSZYSTKO ZŁOTO, CO SIĘ ŚWIECI"



Kusi, zachwyca, intryguje, przyciąga do siebie niesamowitą mocą. Przepiękna okładka z intrygującym tytułem potrafi zdziałać cuda. Wprost nie możesz oderwać wzroku od tego niesamowitego obrazka. Już wiesz, że musisz ją mieć. To właśnie ona musi zdobić Twój regał w domowej biblioteczce. Stać się brakującym ogniwem. Ale czy zawartość książki okaże się równie genialnym dziełem co jej opakowanie? Czy warto oceniać książki po okładce?

Większość społeczeństwa jest wzrokowcami, nawet jeśli boją się do tego przyznać, to oceniamy wszystko, co widzimy po raz pierwszy. Nowe mieszkanie, nowy samochód, nowego znajomego, nawet nowe książki. Hipnotyzujące obrazki zdobiące okładki powieści (w szczególności te dla kobiet) porywają serca czytelników tak mocno i tak szybko, że często to pierwsze wrażenie jest powodem zakupu danej pozycji. Tylko czy piękne opakowanie odwzorowuje tak samo wysoki poziom treści?

Sama uwielbiam nabywać pozycje, które dosłownie magnetyzują swoim wyglądem, ale niestety bywa i tak, że pomimo obłędnego opisu, sama treść jest infantylna, banalna, nudna czy ascetyczna, przez co szybko odechciewa się czytać. Wtedy przypominam sobie stare powiedzenie: „Nie oceniaj książki po okładce”, które pasuje tu idealnie. 

Jednak największym zaskoczeniem są książki, które dosłownie odpychają od siebie brzydotą opakowania, a sam tytuł jest bardzo mylący lub nic nie mówiący. Po kilku kartkach szybko uświadamiamy sobie swój błąd. Fabuła okazuje się niezwykle intrygująca, postacie nas zdumiewają, a pióro autora jest tak niesamowite, że nie możemy sobie pozwolić nawet na chwilę wytchnienia. Wtedy zadajemy sobie pytanie, jak autor czy wydawnictwo mogło pozwolić na publikację takiego szkaradła. Przecież to tylko psuje im marketing, gdyby nie kilka dobrych recenzji, które zachęcają po sięgnięcie i przeczytanie książki. Nie mniej „plujemy sobie w brodę”, że szybciej nie natknęliśmy się na ten tytuł. Ukończenie czytania powoduje jednak kaca książkowego, którego później za cholerę nie możemy wyleczyć, bo żadna kolejna pozycja nie wydaje się być tak dobra jak ta, którą właśnie odłożyliśmy. 

Cieszyłabym się, gdyby wydawcy zwracali większą uwagę na okładki. Przykładowo oprawy sagi „Zmierzch” Stephanie Meyer są nijakie i nie wiele mówiące o samej treści. Prosta minimalistyczna okładka jest super, ale tylko wtedy, kiedy ma w sobie to „coś” to krzyczy: „weź mnie”, czego jabłuszko czy kwiatek na czarnym tle na pewno nie robi. Podobnie ma się opakowanie trylogii „Konsekwencje” Aleathei Romig, która już na pierwszy rzut oka sugeruje powieść erotyczną, a naprawdę książka nawet koło erotyku nie stała. Co jest cholernie mylące i wprowadza niepotrzebne zamieszanie. 

Podobnych przykładów o okładkach czy tytułach powieści mogłabym przytoczyć sporo, jednak nie o to tu chodzi. Denerwują mnie wybory obrazków, które powinny zachęcać, a nie zniechęcać czytelników. Jednak na szczęście mamy rewelacyjne blogi z recenzjami pozycji z gatunków od fantastyki przez romanse po dokumenty, dzięki którym możemy odnaleźć swoją perełkę, która będzie idealną powieścią dla nas. Może nawet tą, która zaspokoi naszego kaca książkowego ;)

A czy do Was okładki też coś krzyczą? Urzekają Was piękne obrazki? Czym kierujecie się przy zakupie książek? 

5 komentarzy:

  1. Zwracam uwagę na okładkę, ale nie decyduję się na książkę tylko dlatego, że ma ładną oprawę graficzną. Najczęściej czytam opis książki, zaglądam do środka, żeby choć trochę zobaczyć styl pisania autora, oczywiście kieruję się również różnymi recenzjami ;)
    Pozdrawiam! http://literacki-wszechswiat.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam na swojej półce kilka książek, z którymi trudno mi się rozstać mimo miernej fabuły (np. "Czerwona królowa", bo mają świetną okładkę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskoczyłas mnie tym, że "Konsekwencje" nie są erotykiem, bo pewnie jakbym zobaczyła tę książkę w sklepie, nawet bym jej do ręki nie wzięła.

    Żeby uniknąć zakupoów ze względu na okładkę, kupuję przez internet. Natomiast czasem piękna okładka staje się czynnikiem, który decyduje, gdy się waham - i tak było w przypadku "Pojedynku" i "Zdrady",.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama serię Konsekwencje długo unikałam, aż spróbowałam, nie żałując ;p

      Usuń

Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)