poniedziałek, 1 maja 2017

"WĘDROWNE PTAKI. ROK NA KWIATOWEJ." KAROLINA WILCZYŃSKA [RECENZJA PREMIEROWA]



Marzyłaś kiedyś o niezależności? O własnych czterech kątach, uwolnienia się od rodziców i nowym początku? Pełna swoboda jest piękna, ale często też bywa trudna i wymagająca wielu wyrzeczeń. Właśnie o opuszczaniu rodzinnego gniazda pisze w swojej najnowszej powieści Karolina Wilczyńska. 

Autorka ma na swoim koncie kilka udanych pozycji książkowych, w tym sagę „Stację Jagodno”, której nie będę ani porównywać, ani oceniać, bo bez bicia się przyznaje, że jej nie znam. Jednak ostatnia powieść z piękną, choć jesienną, okładką i o intrygującym tytule „Wędrowne Ptaki. Rok na Kwiatowej.” przyciągnął mnie na tyle, bym po nią sięgnęła. Ale czy pisarka wywalczyła sobie kawałek miejsca u mnie w sercu?

Opis na tylnej części okładki nie zdradza za wiele, tym samym mocno kusi, jednak tu nie będzie mowy tylko o jednej bohaterce. Będzie ich aż cztery. Każda kompletnie inna, szalona, niezwykła, czasem trochę chaotyczna. Poznajemy kobiety, które w tym samym czasie przeprowadzają się do bloku przy ulicy Kwiatowej, by zacząć spokojniejsze, ciekawsze i zdecydowanie bardziej kolorowe życie. Najpierw jest prolog, choć szczerze mówiąc nie wiem czemu autorka go tak nazwała, bo trwa on aż 65 stron, ale bez obaw, wcale nie jest nudny. Wszystko powoli się rozkręca, a my stopniowo wczuwamy się w panującą w tej historii atmosferę. Potem przechodzimy do pierwszej części, tej chyba najdłuższej.

Malwina -bohaterka pierwszej historii to typowa artystka i to w dosłownym znaczeniu, jak również metaforycznym. Zachowuje się niczym nastolatka, która nie dawno weszła w dorosłość, kompletnie nic nie wiedząc o prawdziwym życiu, kiedy naprawdę ma już trzydziestkę na karku. Nosi się w kolorowych fatałaszkach, nie zwraca uwagi na ład w domu, ani na sytuację finansową. Bo przecież jakoś to będzie. Jednak krótko po przeprowadzce otrzymuje dramatyczną wiadomość, co doprowadza do depresyjnych zachowań, które ciągną się tak długo, że sama zaczynałam czuć się podobnie. Po kilkunastu stronach, czytanie o ciągle negatywnych i nieszczęśliwych rzeczach męczy, miałam już trochę dosyć. Tak jak na początku nawet lubiłam Malwinę, tak potem już nie koniecznie. Dziewczyna okazała się totalną ignorantką, która nie wie czym zajmowała się firma ojca, nie znała nawet imienia swojego chłopaka, a już nie mówiąc o tym, że to wykształcony mężczyzna. Na dodatek ta artystka okazała się leniwą i wredną osobą sądząc, że inni zrobią wszystko za nią, bo ona sama do nauki się nie przykładała. No może oprócz fotografii, bo ta wychodziła jej cudownie.

Drugą kobietą jest Liliana i to chyba ona została moją faworytką. Pewna siebie, porządnicka, ułożona, kulturalna i elegancka, to cechy, które idealnie opisują jej osobę, tym samym tworząc z niej kobietę biznesu, do którego ma niesamowitą smykałkę. Dzięki dobrze prosperującym sklepom odzieżowym była w stanie kupić największy apartament w budynku przy Kwiatowej. Większe doświadczenie życiowe spowodowało, że jest trochę oschła, ale ma też dobroć w swoim sercu. Można powiedzieć, że jest kobietą spełnioną, będąc kompletnym przeciwieństwem Malwiny.

Poznajemy też bardzo wygadaną, trochę nieokrzesaną i odrobinę chaotyczną młodą mamę – Wiolę. To prawdziwa osóbka o dobrym serduszku i chętnie pomagająca bardziej potrzebującym przyjaciołom. Pomimo, że całkiem dobrze radzi sobie w domu gotując, sprzątając czy opiekując się iście diabelskim synkiem, nie nazwałabym jej kurą domową. Wiolka lubi przedłużane pazurki i pstrokate oraz świecące ciuchy. Jednak co najważniejsze, nie jest ani trochę złośliwa czy fałszywa. Jej zabawne opisy potrafią rozśmieszyć czytelnika, a pozytywne nastawienie sprawia, ją uwielbiamy.

I ostatnią postacią jest Róża, osóbka bardzo skromna, małomówna, wręcz bojąca się całego otoczenia. To cud, że ma odwagę pracować w zawodzie nauczycielki, a nawet wychylać swój nos poza granice mieszkania. Staroświeckie maniery, fascynacja książkami i bezwarunkowa miłość do jej dwóch kotów sprawia, że widzimy ją jako starą pannę. Jej nie pewność jest ogromna jest tsunami, co niesamowicie utrudnia jej kontakty z innymi ludźmi. Jednak mimo jej wad lubimy ją i szanujemy, choć osobiście szybko wzięłabym ją w swoje obroty, ucząc ją korzystania z życia. 

Jak więc sama domyślasz, losy tych czterech, tak różnych osobowości krzyżują się na Kwiatowej, a konkretnie w widzie, która zatrzaskuje je między piętrami. To wydarzenie powoduje zmiany. Kobiety się zaprzyjaźniają, jak? O tym przeczytasz w książce. Najlepsze był moment założenia sąsiedzkiego klubu kapciowego :P Ale o tym też dowiesz się z powieści.

Zadziwił mnie jednak styl, a raczej dwa style narracji, które zostały użyte przez autorkę. Nie ukrywam, że miałam trochę mieszane uczucia odnośnie takiego połączenia, jednak z czasem przywykłam, choć jako tradycjonalistka wolę bardziej „standardowe” formy. Historie dziewczyn czyta się szybko, ale każdy rozdział widziany jest oczami innej postaci, tym samym przez cztery razy przechodzimy przez te same wydarzenia, tylko poznając odczucia z różnych stron. I dlatego też ta bardziej oklepana narracja (może być sobie pierwszoplanowa) połączyłaby te wszystkie emocje razem, a tak je rozdziela. Mnie to nie przypadło do gustu, ale może Tobie się spodoba. 

Podsumowując mój i tak za długi wywód, pomysł na fabułę mnie zaciekawił, tylko wykonanie już nie bardzo. Choć po trudnych przeprawach z Malwiną, potem było dużo lepiej. W końcu zaczęło się coś dziać, ale nie spodziewaj się klasycznej opowieści, to raczej są cztery oddzielne opowiastki, połączone zaledwie motywem sąsiedzkim, nic poza tym. Przeczytanie tej pozycji utwierdziło mnie w przekonaniu, że raczej styl autorki jest bardziej odległy od moich upodobań niż myślałam. Jednak fani Wilczyńskiej pewnie będą pozytywnie zaskoczeni „Wędrownymi Ptakami”.

Moja ocena: 4-/6

Tytuł: Wędrowne Ptaki. Rok na Kwiatowej
Autor: Karolina Wilczyńska
Gatunek: Powieść obyczajowa
Wydawnictwo: Czwarta strona
Ilość stron: 312

7 komentarzy:

  1. Jak wspomniałaś, okładka jest świetna, już w zapowiedziach zwróciłam uwagę właśnie na okładkę i tytuł. Wydaje się to być ciekawa historia, ale obawiam się, że styl mógłby mnie znudzić, a artystka doprowadziłaby mnie do szewskiej pasji :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogłoby tak być. Ale już nie raz się przekonałam, że jednym coś się nie podoba, a wiele innych zachwyca ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Osobiście oceniam tę książkę znacznie lepiej. Jakoś po prostu do mnie ''przemówiła'' :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Do tej pory trafiałam na bardziej pozytywne opinie dotyczące tej książki, ale w sumie to dobrze, że nie wszystkich zachwyca, bo jeśli powieści podobają się wszystkim, to najczęściej mnie zawodzą... "Właśnie dziś, właśnie teraz" Wilczyńskiej podobała mi się, więc pewnie dam szansę także temu tytułowi.

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja chętnie przeczytam, jestem jej bardzo ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Straszne rzecz, kiedy pomysł na fabułę jest dobry, a wykonanie niespecjalne.

    OdpowiedzUsuń
  7. Szkoda, że wykonanie zawiodło. Takie momenty są najgorsze, bo ma się świadomość, że tyle można było z historii wyciągnąć, a tak słabo wyszło. ;/

    OdpowiedzUsuń

Jeśli lubisz mojego bloga, to zostaw po sobie ślad w postaci komentarza :)